Sunday 25 June 2017

Czy Albania to kraj muzułmański?

 Jedno z pytań, które słyszę najczęściej to: 
– Czy Albania to nie jest przypadkiem kraj muzułmański? – zadawane przez każdego, kto usłyszał, że jestem w związku z Albańczykiem, a sam nie jest z Albanii. Moja rodzina zadała mi dokładnie to samo pytanie, tak jak i moi znajomi oraz przypadkowi ludzie w internecie, szczególnie na grupach zrzeszających Polaków na Wyspach. 

Odpowiedź jest różna. I tak, i nie. Owszem, większość mieszkańców Albanii to Muzułmanie, około 65%. Dla porównania Katolików jest tak około 10%, a ogólnie Chrześcijan (wliczając w to Katolików) 20%. Reszta to wyznania tradycyjno-albańskie (o których może jeszcze kiedyś napiszę, bo to ciekawy temat) lub ateizm. W miastach można znaleźć sporo meczetów. Powiedziałabym więc, że teoretycznie jest to kraj muzułmański. 

Nie jest to jednak kraj muzułmański w takim stopniu jak państwa Bliskiego Wschodu lub północnej Afryki i nie w takim stopniu, jak przypadkowy człowiek z zachodniej Europy to sobie wyobraża. Często słysząc o tym, że w Albanii mieszkają Muzułmanie, zapominamy, że to nadal jest Europa, a kultura i tradycja tam sięga dużo wcześniejszych czasów niż tylko przejęcie kraju przez Imperium Osmańskie. Nawet w tamtych czasach był to teren o znacznej autonomii w niektórych momentach. Północ Albanii przez długi czas nie została zdobyta przez wojska muzułmańskie, dlatego na przykład widać ogromny udział Chrześcijan na tamtych obszarach. Miasto Szkodra jest podzielone prawie na pół jeśli chodzi o te dwie religie. 
Albańczycy przez lata walczyli z opresją ze strony Imperium Osmańskiego oraz z atakami ze strony Serbii i innych krajów bałkańskich. To wykształciło w nich ogromną przynależność narodową, gdzie bycie Albańczykiem stało się dużo ważniejsze niż wyznanie, bo to zmieniało się co jakiś czas na obszarach spornych, a przecież prawie cała Albania była takim obszarem. Walka przeciwko Imperium wzmagała w Albańczykach chęć pozbycia się wszelkich narzuconych im przez opresora tradycji, więc zdecydowanie nie powinno nas dziwić to, że nigdy nie powrócili oni do wzorowego Islamu, a woleli kontynuować popularyzowanie własnego folkloru i wierzeń innych niż Islam.
Cała historia albańska roi się od dążeń do nie podległości i powstań różnego rodzaju, które odbywały się głównie na północy, ale nie tylko. Z bardziej współczesnych dat podaje się lata 1833-1839 jako próbę wybicia się przez Albańczyków pomiędzy Słowianami a Turkami. Był to bardzo trudny dla nich okres, jednak po latach pod obcym panowaniem rozważali zbliżenie się kulturowo do reszty Bałkanów wzamian za możliwość walki tylko na jednym froncie, zamiast mierzyć się dodatkowo z Serbią. To odrobinę zmieniło też procenty w statystykach na temat wyznawanej religii.

 Komunizm w Albanii nie przewidywał istnienia ani Kościoła Katolickiego, ani Islamu. Wszelkie przejawy religijności były tępione przez rząd, niezależnie od tego, jaka to była religia. Jedynie na obszarach takich jak wysokie góry, gdzie organizacjom rządowym albo nie chciało się wjeżdżać, albo po prostu nie było do tego warunków (znam parę takich miejsc, gdzie ciężko jest wjechać nawet teraz, jeśli nie zna się terenu, co pięć metrów widać znaki „tu zginęło 20 osób” z późniejszym dopiskiem „+15” i „+3”), religia przetrwała i co ciekawe, był to głównie katolicyzm, gdyż góry zawsze były zamieszkiwane głównie przez Chrześcijan. 

 Jak już napisałam wcześniej – dla Albańczyków najważniejsza jest przynależność narodowa, dopiero później religijna. Raczej nie stawiają religii, jako najważniejszej rzeczy w życiu, nie dobierają sobie znajomych pod tym względem. Oczywiście różne osoby mają różne opinie na te tematy, ale ogół jest tolerancyjny pod względem religijnym. Czasami chrześcijańscy rodzice pogadają sobie „tylko żebyś z jakimś wyznawcą Islamu nie poszła”, ale na gadaniu się raczej kończy. W drugą stronę działa tak samo. Kościoły katolickie i meczety organizuja śluby oraz uroczystości mieszane, raczej nie należy to do problemów. Pojawia się wiele związków tego typu i zazwyczaj nikt nie przyjmuje religii drugiej osoby, jedynie ustala się przed ślubem, w której religii wychowane zostaną dzieci.
Oczywiście istnieją ugrupowania mało tolerancyjne, jak w każdym kraju. Można znaleźć na przykład elementy kultury typu muzyka lub literatura, w których głównym celem twórców jest obrażenie wyznawców innej religii. Nie jest to jednak norma i zazwyczaj taka sztuka nie przechodzi do ogólnego obiegu w albańskiej popkulturze. W albańskim popie, utworach granych w radiach i miejscach publicznych nie uświadczy się czegoś takiego. Przy tym i Chrześcijanie, i Muzułmanie mają czasami takie zapędy, więc nie da się tu zrzucić winy na jedną stronę.
Albańczycy za granicą zazwyczaj nie mają pojęcia, jakiego wyznania są ich rodacy tutaj, na miejscu. Nie rozmawiają ze sobą o takich rzeczach i zazwyczaj ich to po prostu nie interesuje. Ja wiem lepiej, kto ze znajomych mojego męża w UK wyznaje Islam, a kto nie, bo z nimi o tym rozmawiałam, on nie. Nawet z tymi, których zna od 10+ lat. 

 Na ulicach w Albanii raczej nie uświadczy się strojów muzułmańskich w dużych ilościach. Osobiście widziałam na północy może z 10 kobiet w burce przez czas wszystkich moich pobytów. Na południu jest ich trochę więcej, jednak nadal nie w ogromych ilościach. Normą jest raczej europejski strój. Wiele kobiet w wieku powyżej 50tki nosi chusty, jednak nie świadczy to wcale o Islamie – Chrześcijanki również ubierają się w ten sposób, zasłaniając włosy w dużej części. Młodych dziewczyn nie widuje się w tego typu ubraniach, nie wiem nawet, czy jest to dozwolone w szkołach (spytam w lipcu, gdy tam pojadę). 
Na plaży dziewczyny spokojnie mogą nosić bikini, w mieście krótkie spodenki, spódnice. Jedyne, co mnie spotkało w krótkich sukienkach to to, że na mnie ludzie patrzyli (a kto by się na mnie nie patrzył, niczym top modelka, hehe) i oparzenia słoneczne, więc od tamtej pory latem nosze długie i zwiewne suknie, bo nigdy więcej nie chcę używać pantenolu przez tydzień po wyjściu na 20 minut do sklepu (z tymi oparzeniami patrzyli już tylko z bólem w oczach). 
Na wezwanie do modlitwy dochodzące z meczetu nikt się nie rzuca na ziemię, ludzie raczej kontynuują to, co robią, i nie zwracają na to większej uwagi. Generalnie większość Albańczyków uważa, że modlić powinno się we własnej głowie, nie na pokaz i nie mogę się z tym nie zgodzić. Ułatwia to życie każdemu. Inni chodzą modlić się do meczetu lub do kościoła. 
Albańscy muzułmanie szacunek do kobiet, których nie znają, w codziennym życiu okazują w ciekawy sposób, czyli w ogóle do nich nic nie mówiąc, jeśli nie muszą. Wiele razy chodziłam po mieście sama (również parę razy się zgubiłam, kiedy jeszcze nie znałam wszystkich potrzebnych miejsc) lub tylko z koleżankami i nigdy nikt nas nie nagabywał, nawet nie próbowali do nas zagadywać. Dosłownie raz jakiś typ powiedział do mnie „o sa bukur” (piękna/piękny), kiedy byłam sama na parkingu, by wziąć coś z samochodu, ale nie wiem, czy to było o mnie, czy o nowym Mercedesie szwagra, bo to całkiem zajebisty samochód. Nawet budowlańcy nie gwiżdżą za dziewczynami. 
 Za to widuje się grupy młodych facetów 20-25 lat pod liceum w centrum, którzy próbują wypatrzyć sobie przyszłą żonę, ale też do nich nic nie mówią, tylko wypytują znajomych-znajomych-znajomych i tak dowiadują się jak dziewczyna, która im się podoba ma na imię, a potem piszą do nich na Messengerze, czy szukają przypadkiem męża, jak już skończą szkołę. Odpowiedź brzmi zazwyczaj „spierdalaj creepie”, bo albańskie dziewczyny nie dają sobie w kasze dmuchać, ale oni twierdzą, że zawsze warto próbować. Nadzieja matką albańskich mężczyzn.

Thursday 22 June 2017

Legenda i zamek Rozafy

Albańska kultura pełna jest wyjątkowych podań i legend. Niektóre dotyczą konkretnych miejsc, inne odnoszą się do postaci historycznych, inne do ludowych wierzeń i obyczajów. Dziś chciałabym opowiedzieć wam o zamku Rozafy oraz dotyczącej go legendzie.

Zamek znajduje się na obrzeżach Szkodry, czyli miasta, w którym zazwyczaj przebywam na wakacjach. Jest to północna część kraju, w dużej mierze otoczona górami, i tymi wielkimi, i mniejszymi wzgórzami. Właśnie na takim niewielkim wzgórzu leży zamek Rozafy.
Budowę pierwszego zamku datuje się na czasy antyczne, jednak pierwszą dokładną datą dotyczącą tej fortecy jest rok 167p.n.e., gdy została zdobyta przez Rzymian. Lokalizacja była świetna do obrony – wzgórze otoczone jest dwiema rzekami o nazwach Bojana i Drin, więc podobno przez długi czas przed Rzymianami zamek Rozafy nie został zdobyty.
Historycy twierdzą, że oryginalne miasto Szkodra prawdopodobnie leżało na południu od zamku, pomiędzy dwoma rzekami. Przypominam, że kiedyś było to niewielkie miasto, mimo że całkiem znaczące dla albańskiej historii i kultury. Obecnie znajduje się na północ od zamku i jest całkiem spore jak na albańskie standardy.
Oczywiście to, co widzimy tam teraz, nie jest pozostałością po czasach antycznych. Szacuje się, że zachowane do teraz części zamku powstały około X-XI wieku.

 Wejście na teren zamku kosztuje około £2, czyli nie jest jakoś super drogo. Zdecydowanie warto odwiedzić to miejsce. W środku znajduje się niewielkie muzeum dotyczące zamku oraz miasta oraz świetne oryginalne mapy z różnych okresów historycznych, które oglądałam chyba ze dwie godziny przy pierwszej wizycie. Niestety makieta średniowiecznej Szkodry jest już trochę zniszczona, bo komuś się niestety zachciało pokraść z niej domki i ludziki (bo nie jest za szkłem, jak makiety w muzeach w reszcie Europy).
Miejsce jest piękne i można porobić naprawdę widowiskowe zdjęcia. Prawdopodobnie nie zrobicie takich nigdzie indziej w Europie. Tutaj nie będą wam przeszkadzały barierki ani słupy z tabliczkami ostrzegającymi o niebezpieczeństwie, o nie! Ale za to jeden krok w złą stronę i lecicie w dół, bo prawie żadnych zabezpieczeń tam nie ma. To było dla mnie chyba najdziwniejsze. Nie mówiąc już o braku jakichkolwiek informacji typu „nie dotykać zabytków”. Teoretycznie możecie wleźć gdzie chcecie. Tylko ktoś was musi potem pozbierać, bo Albańczycy nie będą!
Jeśli ktoś nie ma klaustrofobii to podobno parę tuneli pod zamkiem jest fajnych do zobaczenia. Ja się nigdy nie zdecydowałam, bo przerażało mnie już samo wejście, a co dopiero znalezienie się pośrodku i niemożliwość wyjścia stamtąd pod prąd.
 W środku zamku znajduje się również pub, jeśli chcecie się czegoś napić. Jeśli będziecie mieć trochę szczęścia i towarzyszącą osobę mówiącą płynnie po albańsku, może uda wam się przekonać barmana, by wpuścił was na chwilę do tradycyjnego albańskiego salonu. Niestety nie mogę znaleźć zdjęć w internecie, a nam nie pozwolił robić żadnych zdjęć innych niż polaroidem, które za bardzo nie wyszły, bo jest tam strasznie ciemno i mało co było widać. Albańczycy wierzyli, że siedzenie na ławkach blisko ziemii oraz posiadanie stołu o podobnej wysokości jest bardzo zdrowe, więc wszystko odbywało się dosłownie z 10cm nad podłogą. Cóż, zgodzę się, że na pewno lepiej jest lecieć z ławki 10cm niż porządnego krzesła, jak się przesadzi z rakiją przy obiedzie, to by się zgadzało.
Podczas wizyty zapewne zobaczycie z 10 par młodych, bo jest to ślubny top spot, jeśli chodzi o fotografie. Uprzedzam pytania – nie, one nie weszły na tę górę w szpilkach, jest to niewykonalne (próbowałam, skończyłam boso). Od parkingu do samego zamku trzeba trochę prześć w górę po kamieniach, więc polecam wygodne obuwie, bo jak nie, to już się na żadną inną pieszą wycieczkę tego dnia nie wybierzecie cwaniaki!

 A teraz czas na legendę Rozafy. Skąd ta nazwa zamku? Kim lub czym jest Rozafa? Na to wszystko odpowiada legenda. 

Wszystko zaczęło się przy budowie zamku. Trzech braci pracowało ciężko nad ukończeniem fortecy, jednak wszystko, co zbudowali za dnia w miejscu jednej z planowanych ścian, burzyło się podczas nocy. Gdy wracali o świcie, zastawali w tym miejscu ruiny. Wydawało im się, że próbowali już każdego rozwiązania. Zaczynali budować od różnych stron, układali kamienie w różnej kolejności i gęstości. Nic nie pomagało.
Pewnego dnia spotkali starszego pana, który tylko pokiwał głową i powiedział, że nigdy nie uda im się dokończyć budowy. Mężczyzn zastanowiła pewność, z jaką wypowiedział te słowa, bo nigdy wcześniej nie widzieli go w tych okolicach. Skąd mógł wiedzieć o ich niepowodzeniach?
 – Skąd wiesz, starcze? – Spytał jeden z braci. – Czy znasz sposób na to, by nasza praca nie szła na marne? 
– Znam sposób – odpowiedział starzec. – Jendak nie mogę wam powiedzieć, gdyż byłby to okropny grzech. I dla mnie, i dla was. Na pewno nie chcecie tyle poświęcić.
Mężczyźni jednak nalegali i w końcu starzec uległ ich prośbom. Opowiedział im, że jedyną drogą do budowy trwałego zamku jest poświęcenie czyjegoś życia. Każdy z nich miał żonę, a według starca jedna z nich musiała zostać zamurowana żywcem w zamku, by utrzymać jego fundamenty i powstrzymać upadek ściany. 
Mężczyźni zgodzili się, że to właśnie zrobią. Żaden z nich nie chciał jednak wydać swojej żony na śmierć. Zawarli więc pakt – która z żon pierwsza przyniesie swojemu mężowi śniadanie następnego dnia, zostanie poświęcona. 
Obaj starsi bracia powiedzieli swoim żonom o pakcie i zakazali przynosić sobie śniadanie kolejnego dnia. Najmłodszy brat był za to człowiekiem honoru i nie skonsultował niczego ze swoją nowo poślubioną żoną. Gdy matka braci spytała kobiety rano, by zaniosły im śniadanie, żony starszych braci wykręciły się złym samopoczuciem. W ten sposób to właśnie żona najmłodszego z braci, Rozafa, osoba równie honorowa, przyniosła im śniadanie, przed wyjściem prosząc pozostałe kobiety, by zaopiekowały się jej nowo narodzonym chłopcem.
Na miejscu mężczyźni wytłumaczyli jej, co musi zrobić. Jako osoba niezwykle honorowa i o wielkim poczuciu wspólnoty, Rozafa zgodziła się na to, by zamurowali ją żywcem. Miała jednak swoje warunki: 
– Zostawcie miejsce na jedno oko, jedną pierś, jedną dłoń i jedną stopę, dla dobra mojego dziecka. Bym mogła zobaczyć mojego synka, bym mogła karmić go piersią, pocieszyć dłonią i bujać jego kołyskę stopą. By mój syn mógł korzystać z mojej obecności jak najdłużej, by był silny i został królem!
Bracia zgodzili się i właśnie tak powstał zamek Rozafy. Zbudowany na poświęceniu matki dla dziecka. 

Jest to raczej smutna legenda, jednak pokazuje jedną z najważniejszych dla Albańczyków wartości – miłość matki do dziecka oraz poświęcenie dla rodziny. Wersje tej historii są różne, w niektórych kobiety miały przynieść mężom śniadanie, w niektórych lunch (co dla niektórych jest bardzo ważnym sporem poglądowym). Czasami spotyka się wersje bardziej rozwinięte fabularnie niż moja, którą usłyszałam po raz pierwszy od bratanicy męża. Oczywiście wielu Albańczyków przysięga, że w ruinach zamku na przestrzeniach wieków zostały znalezione kości Rozafy, jednak sama nie znalazłam pewnej informacji na ten temat. Trzeba też pamiętać, że jest to jedynie legenda i kości ludzkie w ruinach zamków zdarzają się dosyć często, więc nawet jeśli coś znaleziono, nie musiała być to koniecznie legendarna Rozafa.
W różnych miejscach w Szkodrze znajdują się ilustracje, obrazy i posągi Rozafy wystające ze ścian. Niektóre z nich są naprawdę piękne. Rozafa jest postacią niezwykle ważną dla albańskiej kultury i przedstawianą bardzo chętnie w sztuce. Wiele miejsc rekreacyjnych w Albanii ma w nazwie imię Rozafa. Hoteli Rozafa, restauracji Rozafa i sklepów o nazwie Rozafa nie trzeba raczej szukać nigdzie daleko, same rzucają się w oczy, szczególnie na północy. Co ciekawe, trochę restauracji w Anglii też się tak nazywa, co jak sądzę, świadczy jedynie o dużej ilości Albańczyków w UK.

O mnie i o blogu

Nazywam się Iga, urodziłam się w Polsce, ale w wieku osiemnastu lat wyjechałam do UK. Aktualnie mieszkam w okolicach Bristolu. Uwielbiam podróże i pomimo młodego wieku zwiedziłam już wiele miejsc w Europie. Chciałabym pewnego dnia rozszerzyć swoje horyzonty i wybrać się gdzieś poza nasz kontynent. Na razie udało mi się to zaledwie raz! 
Skąd nazwa bloga? W roku 2016 wzięłam ślub z pewnym Albańczykiem, więc odwiedziłam ten kraj wiele razy, często na czas dłuższy niz tylko wakacje. Wiem, że w Polsce nie ma wielu stron tłumaczących kulturę i geografię tego kraju, więc pomyślałam – czemu nie mogę tego sama napisać?
Przez długi czas sama poszukiwałam wielu informacji, a nie mogłam ich znaleźć. Postanowiłam więc ułatwić życie innym, bo w końcu Albania jest nie tylko moim drugim domem, ale też ciekawym turystycznie miejscem, w które na pewno jeździ wielu Polaków.
Nie jest oczywiście tak, że mój blog jest pierwszą stroną o Albanii w internecie, o nie! Jednak coś odróżnia mojego bloga od reszty, a mianowicie fakt, że mam spojrzenie na ten kraj od środka. Wielu przewodników i pilotów wycieczek ma większą ode mnie wiedzę o geografii tego kraju oraz atrakcjach turystycznych. Za to ja od kilku lat uczę się na temat albańskiej kultury i sztuki – od mojego męża, od jego rodziny, swoich znajomych, ale też z wielu innych źródeł. 
Zapewne większość moich tekstów będzie dotyczyła północy Albanii, bo właśnie tam zazwyczaj przebywam podczas moich pobytów w tym kraju. Postaram się jednak napisać też trochę o południu, które mam zamiar zwiedzić trochę dokładniej już niedługo. 
Podróżuję też w inne miejsca, więc pojawią się też pewnie posty o moim życiu w UK oraz innych zakątkach świata. Wszystko zależy od mojego budżetu!
Ten blog ma pełnić funkcję informacyjną oraz rozrywkową, więc nie wykluczam pisania również o różnych anegdotkach z mojego życia, mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe.